Marathon od Bungie ma poważne problemy... i to jest świetna wiadomość dla graczy
Nie milkną echa kryzysu studia deweloperskiego Bungie, które ostatnimi laty znane jest przede wszystkim z kultowej serii Destiny. Marathon, ich najnowszy projekt, miał być komercyjnym sukcesem, wykonanym przez weteranów branży, zapewniającym wieloletnią stabilność zespołu oraz (co z perspektywy wydawcy oczywiście najważniejsze) kolosalne wręcz zyski. Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna, Marathon boryka się z naprawdę poważnymi problemami, które mogą mieć daleko idące konsekwencje.
Dla samego zespołu rzecz jasna i Sony Interactive Entertainment, które występuje nie tylko jako wydawca, ale jest przede wszystkim właścicielem Bungie, studia które zakupione zostało za kwotę przekraczającą 3,6 miliarda dolarów. Marathon miał być dla Bungie nowym początkiem, ale wszystko wskazuje na to, że jest to projekt, który może okazać się finansową katastrofą.
Pycha kroczy przed upadkiem
Taka jednak porażka jest jednak potrzebna w kontekście Bungie, to cenna lekcja, która z pewnością zniszczy życie kadrze zarządzającej studiem, być może przetrzebi również wakaty w samym koncernie Sony Interactive Entertainement. Ale w perspektywie czasu naprawi nie tylko konfort pracowników studia, ale i da jasny sygnał wydawcom i twórcom gier, że gracze mają dość, kiedy robi się ich w chuja.
Marathon to gra o niczym i gra dla nikogo
Cztery lata procesu deweloperskiego, setki milionów dolarów wydanych na stworzenie gry, nadzieje na nową i niezwykle dojną krowę dla Bungie/SIE, a w efekt powstaje projekt, którego problemy są wyjątkowo fundamentalne. Marathon w żaden sposób nie został zbalansowany do gry w pojedynkę (w czym zresztą nie pomagają klasy postaci), nie jest to projekt szyty z myślą o niedzielnych graczach i nie jest to również gra, która miałaby zaangażować bardziej wymagającą, tym samym hardcore’ową społeczność.
To tytuł pełny płaskich mechanik, braku silnego osadzenia w ciekawym uniwersum, bez żadnej głębi i (na chwilę obecną) fabuły, która ma zostać dodana na ostatnią chwilę. To extraction shooter, który nie potrafi wyciągnąć żadnych wniosków z gier, które opanowały mechaniki tego typu zabawy do perfekcji, a z których wymienić wypada chociażby The Division i The Hunt: Showdown.
To projekty, które kluczową mechanikę zabawy, wspomniane wydobycie lootu, są w stanie nacechować ogromnym ładunkiem emocjonalnym - strach przed zmierzającymi w Twoją stronę graczami, którzy doskonale znają Twoją pozycję oraz obawa o stratę cennego ekwipunku, to rdzeń tego typu rozgrywki. Marathon jest wyprany ze wszelkich emocji, które towarzyszą graczom w tego typu grach. A decyzja o resetowaniu ekwipunku co sezon jest już w ogóle tak absurdalna, że ciężko się nawet do niej ustosunkować.
Kradzież intelektualnej własności
To się powoli staje standardową praktyką w przypadku Bungie, bo podobne ‘rewelacje’ miały miejsce już w przypadku Destiny 2. Podobnie jest więc i w Marathon, gdzie jeden (co najmniej) z pracowników studia ukradł elementy grafik należących Fern Hook, szkockiej artystki posługującej się pseudonimem ANTIREAL, a jakie wspomniana autorka sprawnie wypatrzyła w trakcie pierwszej prezentacji gry. Brawa za spostrzegawczość, trochę szkoda jednak, że kobieta nie wykazała się odrobinią cierpliwości, bo rekompensata (oczywiście słuszna zresztą) byłaby znacznie większa już po premierze samej gry.
Jak się tłumaczy kierownictwo Bungie? Klasycznie zwalając winę na byłego już pracownika studia, co tylko potęguje wrażenie panującego tam burdelu, braku spójności i kontroli jakości. Brzydko, cholernie brzydko. Szkody jednak zostały wyrządzone, budowany przez lata wizerunek Bungie jest już dawno zniszczony, a to jeszcze nie koniec problemów tej firmy.
Toksyczna kultura pracy w Bungie i kierownictwo nastawione na zysk
Głosów informujących o okropnie niskich moralach wśród członków zespołu oraz o skrajnie toksycznej i upokarzającej kulturze pracy w Bungie pojawia się w ostatnich dniach bardzo dużo. Do głosu zaczyna dochodzić coraz więcej byłych, jednakże wieloletnich pracowników studia, którzy jasno mówią o realiach pracy ‘nie do zniesienia’. O atmosferze strachu wprowadzanej przez kierowanictwo zarówno zespołów inżynierskich, jak i kreatywnych.
O dźwigni w postaci masowych zwolnień, którą to regularnie straszeni są pracownicy Bungie. O braku zaufania, którym pracownicy nie mogli darzyć kadry zarządzającej, a także o braku jakiejkolwiek transparentności w podejmowanych decyzji.
Co dalej z Marathon?
Brzmi to naprawdę poważnie, ale tak naprawdę nie tylko Bungie ma ogromny problem. Ten przede wszystkim ma Sony Interactive Entertainment, które nie tylko musi zmierzyć się z kryzysem wizerunkowym, ale również z ogromnymi stratami finansowymi. Internet obiegają informacje o całkowitym wycofaniu kampanii marketingowej, która miałą promować Marathon, zachęcić do zamówień przedpremierowych i przygotować na wrześniową premierę gry.
Dobrze poinformowane osoby z branży sugerują, że na wysokich szczeblach w SIE już trwają dyskusje na temat tego, czy Marathon powinien zostać w ogóle wydany. I to jest najlepsza wiadomość, jaką my gracze mogliśmy usłyszeć w kontekście tej gry.
Bo klęska Marathon będzie bolesna, ale będzie to klęska, która może uratować Bungie przed dalszymi błędami i pozwoli na odbudowę studia w oparciu o zdrowe fundamenty. To może być moment, w którym Bungie zacznie słuchać swoich pracowników, inwestować w jakość i tworzyć gry, które nie tylko angażują graczy, ale przede wszystkim takie, których gracze pragną.
Niech więc giną, by odrodzić się na nowo.