Detective Comics #1097 zaczyna się powoli, ale skutecznie uderza w klimaty noir
Detective Comics #1097 to zeszyt, z którym chciałbym powrócić do regularnej lektury najstarszej komiksowej serii przedstawiającej przygody Mrocznego Rycerza. Wejście w trwającą serię nigdy nie jest łatwe, ale #1097 rozpoczyna akurat nową historię, więc jest to idealny moment, by Detective Comics przyjrzeć się ponownie.
Aktualny numer bezpośrednio kontynuuje historię Mercy of the Father, zakończoną konkluzją w zeszycie #1096, będącą zarazem pierwszym story arc, który na łamach Detective Comics poprowadził Tom Taylor oraz Mikel Janín. Wątek rozpoczynający bieżący zeszyt bezpośrednio nawiązuje do brutalnych morderstw dziesięciu nieletnich, za którymi stoi Asema (Evelyn Scott), a która aktualnie przebywa w areszcie.
Pierwsze skrzypce w przygotowanym tu scenariuszu gra Harvey Bullock oraz prowadzone przez niego dochodzenie, które jak się okazuje bezpośrednio łączy sprawę nieludzkich morderstw z daleką przeszłością bohatera, kiedy ten rozpoczynał pracę w policji Gotham City.
I to zdaje się naprawdę działać. Skoncentrowanie historii oraz opowiadanie znacznej jej części z perspektywy Harvey’a zapewnia nie tylko powiew świeżości, ale daje również szansę na rozwinięcie postaci. Harvey, obecnie prywatny detektyw, to typowy bohater nurtu noir, który tutaj podkreślany jest dodatkowo przez silnie osadzoną w rzeczywistości historię, dobre operowanie kontrastami oraz nacisk na obrazy nocnego Gotham.
W tle opowiadanej historii przewija się tajemnicza grupa Elixir, a którą Harvey Bullock po raz pierwszy styczność miał właśnie rozpoczynając pracę w policji, a która stanowi tutaj główną oś scenariusza. Grupa, która też po raz pierwszy pokazała naszemu bohaterowi, jak skorumpowani potrafią być policjanci w Gotham City. I mimo, że motywacje, które kierują Elixir nie są jeszcze do końca jasne, to jednak fundamenty pod dalszą historię zostały odpowiednio ułożone.
To, co mnie chyba najbardziej w Detective Comics #1097 drażni, to fakt, iż przeszłe akcje Elixir zdają się kompletnie zaprzeczać sposobom działania grupy w teraźniejszości. Może to jednak wynikać z faktu, że nie wszystkie karty zostały jeszcze odkryte, a Tom Taylor w kolejnych zeszytach będzie miał szansę na rozwinięcie tej historii.
Jakby jednak nie było jest to typ historii, który ja akurat lubię. Nacisk na postać cynicznego detektywa, którego mamy okazję poznać z nieco innej strony w znacznym stopniu rozbudowuje jego charakterystykę. Również na plus zasługuje metodyka działań głównego bohatera, który śledztwo prowadzi w sposób realistyczny, wykonując faktyczną pracę detektywa, korzystając przy tym z wypracowanych przez lata kontaktów.
Jestem ciekawy, jak to się wszystko rozwinie.